Od jakiegoś czasu zaczynam się zastanawiać nad własną naturą. Czy jestem zły? Staram się pomagać ludziom, robić to co do mnie należy. Gdy kogoś zranię, przepraszam. Boli mnie, gdy ktoś cierpi z mojej winy, więc chyba nie jestem...
Jednak, dlaczego tak bardzo męczę swoich bohaterów? Druga seria, pomysłów mam na kolejne dwie i nigdzie nie widać happy end'u. Tylko ból, gorycz i łzy. Dlaczego tak doświadczam swoje postacie? To odgłosy mojej podświadomości? W głębi jestem sadystą? Ja też cierpię z moimi bohaterami. Czuję się za nich odpowiedzialny i winny ich losu, jednak nie wyobrażam sobie zejść w banalne nurty hollywoodzkich scenariuszy, gdzie bohaterowie nie mają wad, a nie budzące wątpliwości zło zawsze zostaje ukarane.