WH40K Fanon Wiki
Advertisement
Farias Boreale

To jest nowy poziom łysości panowie

"O nje to fajaz, óciekam."
- Orkowy chopak przy spotkaniu z Fariasem.

"HAHOHAHEHAHOHAHAHAHAHOHAHEHAHOH"
- Imperator o Fariasie

Witajcie skurwysyny, to ja wasz Kapitan, dlaczego kurwa jestem Kapitanem? Na to wskazuje ta czapeczka na górze zrobiona z papieru toaletowego w kilka sekund. Dzisiaj o wkurwieniu, jest OK być wkurwionym, jak coś zalejesz wódką i to umrze. I jednym ruchem rzycia zrujnowałeś swoje życie i ktoś ci powie: "Ale to wszystko twoja wina, sam sobie zasłużyłeś!" I co i ma mi być lepiej? Dlaczego mam być mniej wkurwiony? Jestem jeszcze bardziej wkurwiony przez to, że to jest moja wina! Chciałb... O KURWA MOJA CZAPKAAA!"
- Początek przemowy Fariasa z 867.M41

Farias Boreale (pieszczotliwie Fajas), Brat-Kapitan III Kompanii Angry Marines. Bliźniak Indricka Boreale.

Biografia[]

Illuminati Ten artykuł jest bardzo wulgarny i pisany w stylu osoby (lub czego tam) której dotyczy i może nie być zrozumiały dla wszystkich. Ale my mamy na to wyjebane bo robimy to dla ludzi nie dla kasy, a patusiarskie teksty są śmieszne akurat.

Przed zwerbowaniem[]

Farias pochodzi z planety Cyrene, znajdującej się w podsektorze Aurelia. Urodził się w szlacheckiej rodzinie i już jako dziecko wykazywał zdolności dowódcze (wraz z Indrickiem rzucali z balkonu stalowymi kulkami w ludzi na dole, krzycząc "Cawdex Astahtes name dis menuver Steel Rehn!"). Kiedy jego brat bliźniak został zwerbowany do Krwawych Kruków, a jego nauką miał zająć się sam Gabriel Angelos, Farias zaczął intensywnie ćwiczyć, mając nadzieję, że dołączy do brata. Astartes, początkowo zainteresowani nowym rekrutem, zostali odwiedzeni od tego pomysłu przez jego ojca, który przeznaczył Fariasa do pilotowania Imperialnego Rycerza. Młody z tego powodu po raz pierwszy wpadł w ostry wkurw, wziął on krzesło i strzelił nim ojca w papę, a widzącemu to zdarzenie Inkwizytorowi pokazał fakulca. Za ten niegodny czyn, został zesłany do kolonii karnej na planecie Polonius Tertius w podsektorze Salvic.

Rodzina boreale

Jedyne zdjęcie na którym widać całą rodzinę Boreale, od lewej: Indrick, Matula, Pietrek, Leshcz, Farias

Farias trafił do kolonii naładowany wkurwem od stóp do głów, niczym Dziwolong i pod jego wpływem załączał mu się tzw. berserk mode, niewrażliwy na ból masakrował co bardziej kozaczących szybko pnąc się w górę więziennej hierarchii. Co ciekawe, w przeciwieństwie do reszty koksów nie otaczał się przydupasami i nie miał własnego orszaku cweli. Pracował dużo wydajniej niż większość więźniów, napieprzanie kilofem (no co? w Imperium kilofy to normalka) w skały działało na niego jak marycha, pozwalając mu rozładować nienawiść wobec wszystkiego co żywe. Tak wysokie wyniki wydobycia zainteresowały władze, wysłali więc oni psionika, żeby wybadał w jaki sposób Farias osiąga takie noty i czy ta metoda może zwiększyć ogólną wydajność wszystkich skazańców. Wkradł się on potajemnie do jego umysłu, lecz to co tam napotkał zmiażdżyło go, podobno psionik ten upadł na podłogę i powiedział "Pierdolę, nie robię, mana mi się skończyła". Taka moc nienawiści godna Honoru, zainteresowała Angry Marines, jako że podsektor Salvic wchodzi w skład Angrymaru, zażądali oni przekazania im więźnia w celu zwerbowania, ale zarząd nie mógł pozwolić na odebranie mu żyły złota jaką był Fajas. Jak można było się spodziewać, odpowiedź odmowna wywołała bardzo negatywne emocje w szeregach Marines. Neil, Kapitan X Kompanii, nie myśląc długo przyleciał na planetę osobiście, po czym wsiadł w kapsułę desantową i wystrzelił się w siedzibę władz więzienia. Wpadł do pokoju naczelnika, po czym skopał mu dupę, ten złamany, płacząc i krwawiąc z okolic odbytu, ostatecznie zgodził się oddać mu skazańca. Zanim jednak zabrał ich Thunderhawk, Farias i Neil postanowili umilić sobie czas, spacerując po korytarzach i terroryzując cały obiekt.

Służba w X Kompanii[]

Siostra Ida[]

Po około pięciu latach niczym niewyróżniającej się służby w X Kompanii, podczas jednej z krucjat na której z Angry Marines współpracował Zakon Naszej Matki Męczenniczki, na jednej z sióstr swe przekrwione od wciągania koksu oko zawiesił Farias i bardzo chciał ją posiąść, albo żeby ona jego. Nasz bohater pomimo niebywałej agresji był jednak społecznie upośledzony i nie wiedział jak się do tego zabrać, tak więc zdecydował się na jedyną rzecz która (nie) mogła się udać, mianowicie zażył benzodiazepiny. Gdy już jego pewność siebie skoczyła do poziomu ponad 9000, podszedł do niej i powiedział rzecz następującą: "Maleńka, ja będę teraz twoim rycerzem i będę napierdalał dla ciebie Xenos."

Loszka

sam sex

SUPER TEKST KURWO

Ida prawie spadła z ławy BO BYŁA KURWA ZAKONNICĄ, ale w tym momencie do Fajasa podbił pewien brodaty dziad wyglądający jak ekskluzywny menel, sugerując mu żeby się od Siostry odwalił, przy czym on nie użył słowa odwalił. Ale Farias, jak to Angry Marine, uznał że nie będzie tolerował takiego zachowania i gołymi łapami zdarł z siebie napierśnik zwiadowcy po czym zaczął go cisnąć, że kim on jest żeby mu takie teksty sprzedawać i że go rozpierdoli na gołe klaty. Od tego zamiaru starał się odwieść go stojący opodal kronikarz o ksywie Piwnicznik, mówiąc mu:

"To jest Spowiednik i nie możesz mu wpierdolić, bo cały zakon będzie miał wtedy kosę z Eklezjarchią."

Nie ugasiło to wkurwienia młodego Boreale, ale przekierowało je z dziada na Wojownika Piwnicy, zwiadowca wyprowadził cios z partyzanta na pizde bombe w oko, po którym przewrócił zamroczonego brata bitewnego na ziemię i zaczął mu skakać po głowie. Czterech kolejnych marines odciągnęło go i próbowało obezwładnić, ale bez większego skutku bo naćpany miał tyle siły że ja pierdole. Na szczęście dało to czas kronikarzowi na otrzeźwienie i wyprowadzenie psionicznego kopa w śledzionę, po którym nasz bohater utracił siłę i wykrzykującego groźby śmierci zaciągnięto go na kwaterę gdzie dostał srogi opierdol i zakaz na wszystkie dupy do odwołania. Gdy minęły dwa tygodnie aresztu, w czasie których Farias miał mieć czas na zastanowienie się nad swoim występkiem, bracia pod wodzą tego samego kronikarza (notabene dalej miał tą pizdę pod okiem) otworzyli rygiel jego celi, by wprowadzić go znowu do kompanii. Nie byli gotowi na to co ujrzeli.

Był to niesamowicie chory obraz, na ścianach przy pomocy kału narysowane były męskie genitalia, gołe baby i zboczone erotyczne napisy typu ruchanie seks chuj cipa. W całym pomieszczeniu niemiłosiernie kurwiło gównem, szczynami, gorzałą i dymem, wszędzie walały się butelki, ale nie puste, pełne żółtego płynu. W rogu, pośrodku kałuży, kiepów i rozbitego szkła spał sam winowajca z trzema tlącymi się fajkami w mordzie i w poprzepalanej żarem szacie. Do tego wszystkiego doszło jeszcze kilka haftów puszczonych przez przybyłych braci, którzy natychmiast zamknęli celę i zameldowali o sytuacji kapitanowi.

"Panie Kapitanie, z całym szacunkiem, co to kurwa jest, jakim chujem trzymamy tego menela w zakonie i skąd on w izolatce wziął tyle wódy."

"Może i jest zjebem i menelem, ale z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu go lubię i czuję że kiedyś przyjdzie mu dokonać czegoś wielkiego. A alkohol sam mu donosiłem, bo jego naprzemienne darcie pizdy, bicie głową w ścianę i płacz słychać było aż w sztabie i się nie dało pracować, a tak to przynajmniej się zachlał i szedł spać. Coś mu od tego benzo we łbie pierdolnęło, albo zawsze taki był i teraz mu się uaktywniło, ty jesteś psionikiem wracaj tam do niego i go napraw, to rozkaz."

Herezja

wypierdalaj nie czytaj tegonie no w sumie możesz jak się nie boisz terminacji od inkwizycji ale wypierdalaj

Piwniczanin musiał wykonać rozkaz, ale każdy kolejny krok w kierunku bram piekieł wydawał się odbierać mu sekundy życia, ostatecznie nie zdecydował się wkroczyć do przedsionka otchłani, a kazał wyciągnąć Fariasa serwitorom i wszedł w niego na korytarzu.

Jądra ciemności[]

Boreale obudził się siedząc na fotelu, naprzeciwko enigmatycznego czarnucha w przeciwsłonecznych okularach, który powitał go słowami "To twoja ostatnia szansa. Później nie ma powrotu. Weźmiesz lewe jądro - nadal będziesz wierzyć że Wielka Lechia to tylko legenda. Weźmiesz prawe jądro - dostaniesz monumentalnej sraki. Oferuję ci prawdę. Nic więcej." Fajasa akurat cisnęło na kloca i chciał znaleźć łazienkę więc wziął oba. "Jesteś popierdolony."

Po przyjęciu obu jąder, pomieszczenie zmieniło się w jego dawny pokój na Cyrene. "Słuchaj, sprawa jest, zatrzymały psy nas przy granicy rozumiesz z orkami i nie wiem co teraz gadać im, z koksem cały koks mamy w bagażniku, co mamy gadać powiedz?" Dało się słyszeć zza drzwi.

"A daj im kurwa parę groszy niech się odpierdolą! Kurwa się przejmujesz?" Farias rozpoznał głos swojego ojca, Leshcza.

"No jak kurwa! Ja tu stoję, arbitres kurwa stoją, trzymają mi kurwa bolter prawie przy skroni, co ja mam im mówić?"

"To weź ich ostrzelaj, masz jakichś tam swoich ludzi? Ochroniarzy czy coś?"

"Jest tylko Zbychu, Zbychu ma pod swoją chimerą dwa kilo koksu, trzy kilo amfy do chuja!"

Po wyjaśnieniu sprawy z przemytem (Borealowie byli bossami narkotykowymi i mieli wszędzie swoich ludzi) Leshcz wszedł do pokoju. "Tata?" Spytał Fajas.

"No cześć synek, dawno cię nie było." Odpowiedział ojciec. "Ale jak na ciebie patrzę to wychodzą skutki picia wódki."

Farias podobnie jak Indrick był tyrany przez ojca odkąd pamiętał, kiedyś się kontrolował, jednak po przemianie w Angry Marine nie miał hamulców, wziął krzesło i zaczął nim walić starego na pizde, no zabił go w końcu. Nagle zrobiło się dziwnie, jak gdyby matrix złapał laga, ale po chwili się odwiesił i w pokoju pojawił się tym razem jego brat Indrick.

"No hejka, co tam się z tobą dzieje? Skąd to zwątpienie? Znowu dolina? Ileż można mieć zły humor? Ogarnij się, ogarnij się weź się w garść. Myślisz, że od siedzenia i użalania się nad sobą zmienisz coś? Nic nie zmienisz, a będziesz popadał w coraz większą depresję w coraz większy marazm. Przestań, zacznij żyć! No ileż można?"

Pojawienie się brata ucieszyło Fariasa, jednak jego słowa przeszły bez większej reakcji, kontynuował więc.

"I nie myśl o sobie, że jesteś beznadziejny, po prostu na chwilę gdzieś zbłądziłeś i coś nie wyszło, ale to nie jest powód do tego, żeby teraz usiąść i płakać i rozpamiętywać i ciągle się użalać nad sobą. Nosz rusz dupę idź do przodu! I pamiętaj, że nie ma dla ciebie na tym świecie rzeczy niemożliwych, dla ciebie możliwe jest wszystko, tylko musisz chcieć. No, mam nadzieję że dotarło w końcu i nie będę musiał następnym razem drzeć tak ryja na ciebie."

Słowa te zawierały już energię która pochodziła z zewnątrz, jednak trafiła do wnętrza Fariasa.

"Wierz mi nie pozbędę się nadziei, jestem pewny, lecz dziś brak mi kobiety, miłości zalety wady - drugiego wielki przesyt."

"Złożę dwie Victorie, lewa na górze. To, że damy radę, to leży w naszej naturze. Zapomniałeś już, że nie mieliśmy nic? Nie tak dawno, z grupą lojalną, przeciw nam całe bagno, dziś nie przestaniemy iść, dumnie żyć. Wierzę, że ty też możesz przejść przez wyjątkowe okoliczności i dać radę."

"Chuj na to kładę, bo i tak damy radę razem!"

Wtedy znów Farias zapadł w pijacki sen, a kronikarz złożył kapitanowi następujący raport:

"Diagnoza pacjenta jest taka, że fajnie miał na chacie, mimo że jego rodzina to szlachta to jednocześnie są mafiozami, dlatego tyle chla i ćpa. Stary go napierdalał psychicznie, a on szczerze go za to nienawidził, stąd właśnie wykiełkowały w nim takie pokłady wkurwienia, ale również brak poczucia własnej wartości. Z kolei brat bliźniak to co innego, szczerze go kocha, więc wszczepiłem mu wspomnienie jak podbija mu pewność siebie. Powinno wystarczyć na jakiś czas, może będą z niego ludzie."

Pelikański bóg[]

Naprawiony Farias wrócił do służby i pewnego pięknego dnia udowadniał berzerkerom Khorna, że są zwykłymi pozerami jeśli chodzi o szał, zapuścił się jednak trochę za daleko i napotkał na heretycką kapliczkę. Jego uwagę przykuła dziwna butelka, pewnie kultowa, a ponieważ chciało mu się lać to postanowił pokazać chaosowi co o nim myśli.

"TY NĘDZNY ŚMIERTELNIKU JAK ŚMIAŁEŚ MI TO ZROBIĆ!?" Wykrzyknęła dziwna istota która właśnie się zmaterializowała, miała ciało człowieka, a głowę ptaka. Jakiego? Chuj wi, Farias nie był ornitologiem żeby podglądać ptaki, więc się na tym nie znał.

"Zaraz postawie ci jeszcze kloca na klate, bo w sumie to jeszcze mnie ciśnie. Kim ty w ogóle jesteś demonie?"

"Ty przebrzydły robaku, jestem pradawnym duchem pelikańskiego boga Pelecaneusa, uwięzionym w tej oto Butelce Przeznaczenia, a ty mnie uwolniłeś, więc daruję ci życie - odejdź i nigdy nie pokazuj mi się na oczy."

"Mam dla ciebie propozycję pelikanie: dam ci kukurydzy, a ty wrócisz do butelki."

"No chyba cię do reszty pojebało, tak mocno że nie wiem czy to z przodu to twarz czy dupa."

"To może pierdolniemy sobie kielicha, ty padniesz, a ja cię wsadzę z powrotem."

"Rła, dobra próbuj, ale wiedz że jeśli przegrasz nastąpi Apokalipsa Pelikanów! He he he he hłeee!"

Pojedynek dobra ze złem się rozpoczął, 0:46 słychać było pierwsze strzały z zimnej lufy. Błyskawicznie drugi, trzeci, czwarty, piąty, aż nareszcie padło szotów tysiąc dwieście. Walka która mogłaby trwać jeszcze dwa razy tyle i przejść do legendy, zakończyła się jednak niespodziewanie. A było to tak:

"Śmiertelniku wymiękasz?"

"Ty... a co taki demon mać jego gamratka potrafi?"

"A co ty chcesz?

"Mam taką potrzebę żeby się przytulić do takiej jednej jej dać buzi a potem ją wyruchać porządnie żeby nie wiedziała gdzie istnieje rozumiesz o co chodzi."

"To jedna z najgłupszych rzeczy o jaką człowiek może poprosić demona, ale faktycznie jestem w stanie coś na to poradzić, czaisz bo ja jestem bytem warpowym i mogę cię przekląć klątwą czadową, że będziesz jak górne 0.01% z wykresików blackpillowych."

"A dorzucisz żeby ta moja wybranka była yandere jak z chińskich bajek?"

"Wololo chory skurwysynu ty się lecz, no niech ci będzie, ale pamiętaj że życie to nie chińska bajka i to nie jest wcale fajna sprawa, reklamacji nie przyjmuję."

"Zgoda przyjacielu, jak mi takie coś ogarniesz to pal sześć tą butelkę."

I w tym momencie skończyły się żarty, po odprawieniu przeklętych rytuałów Farias został obłożony klątwą której każdy by zazdrościł, bo nie zna jej realnych konsekwencji. A później zaczęło się...

"Biegnij chłopcze, biegnij! Apokalipsę Pelikanów uważam za rozpoczętą!"

Prawie Apokalipsa Pelikanów[]

I ujrzałem: gdy Pelecaneus otworzył pierwszą z siedmiu pieczęci, usłyszałem pierwszego z czterech Pelikanów mówiącego jakby głosem gromu: «Przyjdź!» I ujrzałem: oto biały Pelikan, a na skrzydłach miał sprzężone ciężkie boltery. I dano mu zapas amunicji, i wyruszył jako zwycięzca, by zwyciężać.
A gdy otworzył pieczęć drugą, usłyszałem drugiego Pelikana mówiącego: «Przyjdź!» I wyszedł inny Pelikan barwy ognia, i dano mu nasrać na cały świat, by się ludzie kurwicy nabawili - i dano mu zapas kukurydzy.
A gdy otworzył pieczęć trzecią, usłyszałem trzeciego Pelikana mówiącego: «Przyjdź!» I ujrzałem: a oto czarny Pelikan, a miał w szponach wagę. I usłyszałem jakby głos w pośrodku czterech Pelikanów, mówiący: «Gram koksu za denara i trzy gramy marii za denara, a nie krzywdź fajek i wina!»
A gdy otworzył pieczęć czwartą, usłyszałem głos czwartego Pelikana mówiącego: «Przyjdź!» I ujrzałem: oto Pelikan trupio blady, a imię jego Śmierć, i Otchłań mu towarzyszyła.

"Pelikany! Pelikany mnie gonią!" Krzyczał Fajas wniebogłosy, wciąż półprzytomny, uciekając gdzie pelikany zimują. I trudno mu się dziwić, bo goniony był przez setki tysięcy ptaków. Na szczęście dla niego udało mu się dopaść do reszty zakonu, zanim bestie dopadły jego. "Pelikany nadlatują!" Wkrótce słychać było w całej bazie Angry Marines. Szturm na Jasną Górę został odparty niczym szturm na Syjon w Matrixie, tylko bez tej beznadziejnej końcówki, w sensie samą bronią maszynową. Oczywiście Farias nic nie opowiedział o tym co naprawdę zaszło, bo co miał im powiedzieć? Że z magicznej butelka wyskoczył pradawny duch pelikańskiego boga, chlał z nim wódę, po czym on sam myśląc innym organem niż mózg, zgodził się go uwolnić?

Ale mniejsza, po względnym wytrzeźwieniu, doszło do niego, że fajne benefity dostał, ale nie da rady z nich skorzystać jak Apokalipsa się dopełni i wszyscy na planecie zdechną albo jeszcze gorzej. Tak więc podał kapitanowi kordy gdzie został przez pelikany napadnięty - z zaskoczenia i podczas wykonywania misji oczywiście - tam też wkrótce został wysłany oddział mający zrobić rekonesans. Szybko okazało się, że coś jest bardzo mocno nie tak.

Zamiast kapliczki, było tu teraz wejście do katakumb, przed którym leżały odgryzione pelikańskie głowy. Bracia podążyli za ich śladem i doszli do masowego grobu, znajdowały się tam setki tysięcy martwych ptaków. Nagle usłyszeli kroki, więc pochowali się po wnękach otaczających grób, ujrzeli wtedy Pelecaneusa w jego prawie ukończonej fizycznej formie, który zaczął oddawać mocz na białe pelikany. Ten widok obrzydził jednego z braci i wydał on odgłos rzygnięcia. Pelikański Bóg usłyszał go, przybrał postawę srającego ptaka, wyszczerzył dziób i zaczął zacierać skrzydła. Brat nie wiedząc co go czeka, mrugnął oczami, a pelikan zniknął mu z pola widzenia, przy czym nagle poczuł jego oddech na swoim karku. Nie zdążył się nawet odwrócić, a już leżał na ziemi obezwładniony i bezsilny, a Pelikan penetrował jego jelito grube.

Bracia wyskoczyli na monstera, bo to nie byli jacyś zwiadowcy ultrasmerfów czy innych mrocznych homosiów, żeby przyglądać się biernie takiej sytuacji bo hurrr dobro misji. Oczywiście dało im to tyle, że wkrótce wszyscy byli rozsmarowani po ścianach. Oprócz jednego. Korzystając z zamieszania, Farias uciekł wgłąb katakumb w poszukiwaniu Butelki Przeznaczenia. I faktycznie odnalazł ją. Teraz należało zmusić demona, żeby tam wskoczył. Właściwie to nie trzeba było, bo niedługo znów słychać dało się kroki, nasz bohater schował się za ścianą, skąd dostrzegł że Pelecaneus wraca do butelki, najpewniej by przejść kolejną fazę regeneracji pancerza chitynowego, czy czego tam. Wtedy Fajas skoczył na niego niczym ksiądz na dziecko, i zakorkował butelkę. I co to już koniec? To takie proste? No a co wy myśleliście, poza tym inaczej cała fabuła straciłaby swój sens.

"Cztery z siedmiu pieczęci zostało otwartych, to jeszcze nie koniec, Boreale!" Słychać dało się głos, przytłumiony przez ścianki butelki. Wkrótce pojawiła się Inkwizycja, by zabezpieczyć ten niezwykle niebezpieczny artefakt, bowiem Butelka Przeznaczenia zawierała w sobie zarówno pelikańskiego boga Pelecaneusa, jak i całą cywilizację pelikanów liczoną w miriadach miriad. "Pelikany" były rasą psionicznych xenos z czasów mrocznej ery technologii, którzy postanowili zjednoczyć się w jeden psioniczny Umysł Roju (stąd powszechnie myli się ich z Tyranidami, a to zupełnie co innego) chcąc stworzyć swojego boga Pelecaneusa i samemu zostać przebóstwionymi, choć jednak bliżej mu do mega potężnego demona niż do boga. Prawie im się udało, prawie bo w krytycznym momencie interweniował sam Imperator, zamykając w butelce, według archaicznych źródeł posiadającej etykietę o treści "Wyborowa-Vodka-Polskie żyto-Polish vodka", całą cywilizację Pelikanów wraz z ich niedoszłym bogiem. Wyjaśniwszy czym są pelikany i dlaczego jest to "niezwykle niebezpieczny artefakt", wróćmy do teraźniejszości. No więc oczywiście postanowiono pozostawić butelkę na planecie i udawać że nic się nie stało - najciemniej pod latarnią co nie. No i faktycznie, przez setki lat Pelecaneus pozostawał uwięziony i pies z kulawą nogą się o niego nie upomniał, do czasu, ale nie uprzedzajmy faktów. Za samodzielne powstrzymanie Apokalipsy Pelikanów, Farias Boreale został prędziutko awansowany na pełnoprawnego brata bitewnego, jego zajebistość była opiewana w Angrymarze przez parę dni, po czym żeby nie było mu za fajnie, tylko jeszcze parę lat go pobyczkowano i obcięto koci ogon, wykopano go do Straży Śmierci.

Służba w Straży Śmierci[]

Niespodziewana przyjaźń[]

Po przemalowaniu pancerza na czarno, Farias trafił pod rozkazy Ortana Cassiusa. Czaicie? Angry Marine pod rozkazami Ultramarine. I tutaj szok, pomimo początkowych tarć, dwoje astartes zaczęło się dogadywać jak brat z bratem. (Żeby nie powiedzieć jak czarnuch z czarnuchem bo mnie scancelują) Oczywiście kartoteka służby jest zastrzeżona przez Inkwizycję, ale na szczęście zdobyłem nagrania z czarnych skrzynek jednego z okrętów Eldarów. Został on zdobyty i skonsumowany przez Tyranidów, a to nagranie opisuje badania wraku przez inkwizytora Teterna, którego Ortan i Farias mieli ochraniać. Inkwizytor zdecydował się zejść jednak na pokład sam, bo jakieś dogłębne personalne badania nagrań Eldarek czy coś, choć dla pewności cały czas był w łączności na voxie, ogółem całe te to są rzeczy skomplikowane nie, no w każdym razie uwaga leci:

Tetern: Oho statystyki, lubię eldarskie czytać... kurwa jestem ciekaw, zawsze banshee - 100% WALKI BRONIĄ JEDNORĘCZNĄ KURWA BO NAUCZYŁ MNIE MISTRZ KURWA SHE-FU
Ortan: No fakt to jest dojebane, jak eldarzy sobie piszą: walka w zwarciu 100%
Farias: ...A zdychają kurwa od chainsworda, nie? Weź sprawdź tam w drugim pokoju po lewej, Eldarzy zawsze mają sexroomy w drugim pokoju po lewej, tylko uważaj bo odpady radioaktywne.
Tetern: Kurwa, ja łatwo pochłaniam promieniowanie...
Ortan: Gamma kurwa radskorpiony
Tetern: ...się zrobi taki kwiatek na środku, z czarnej dziury, i mnie mój własny chuj pochłonie. <śmiech>
Farias: Wysyłam ci zhackowane klucze dostępu, tylko dla nas też coś ogarnij nie?
Tetern: Dobra wysyłaj. Nie, ja jestem niedzisiejszy, Farias, ja biorę materiały i muszę wykurwiać do Thunderhawka, jaaaa... Dobra co my tu mamy, akta rodu Fariatonów. Broń rodowa dane techniczne, ostrze hartowane upioryt, długość miecza, 94 centymetry, oczywiście autor zapomniał o wyznaczeniu TRZPIENIA ostrza, oraz grubości zbrocza, nie rozumiem tego błędu, jako iż jestem ZNAWCĄ BRONI, dopisałbym tu jeszcze, że średnica kąta prostokątnego okrągłego kurwa... <śmiech> No ja pierdolę, i wyobraź sobie że jakiś prorok sobie w papierach tak opisywał dzidę nie? Ja myślałem że ja hiva dostanę syfilis jebany jaaaa... IMPERATORZE TYRANID SKACZĄCY JA PIERDOLE!!!! ZABIJ TO, TO LATA, SKACZE, GIŃ, SZEJKER, TRUMTUM, ZABIJ TO, WYLECIAŁ MI JAKIŚ JEBANY, O KURWA, JA SIĘ BOJĘ, ORTAN CHODŹ TU, FARIAS KOCHANIE, SKACZE MI PO THUNDERHAWKU.
Ortan: <śmiech> Co on tam robi?
Tetern: O kurwa, to rusza nie, ja wypierdalam... Jak to zabić? JAK TO ZABIĆ?
Ortan: <śmiech>
Farias: <śmiech>
Tetern: Kurwa, spierdalaj, zamknij się, Ortan to skacze mi po transporcie kurwa! Siedzi na drzwiach, jakie wielkie bydle, ja siedzę osrany ojapierdole, nie ja nie wyjdę z tego pokoju... KURWA, WSZEDŁ DO THUNDERHAWKA DO ŚRODKA, JA STĄD NIE ODLECĘ. Ja pierdolę wiecie co to za Tyranid?
Farias: Konik Tyranidzki, a duży jest?
Tetern: No taki wyjebany, taki byczy, że chuj mi chowa się do dupy!
Ortan: <śmiech> Zmutowany.
Tetern: No nie, ja się telepię cały, ja muszę ogarnąć jakąś kapsułę ratunkową eldarską...
Farias: <śmiech>
Tetern: Co się śmiejesz, ja się telepię Farias! Mi wpierdolił do... o Imperatorze moje serce, wyjdź skurwysynu zajebię cię... No nie... No kurwa... NO JA CHCĘ TO ZAJEBAĆ BO JA NIE ODLECĘ! No proszę... ON TAM SKRZECZY KURWA! Ja się boję jak nie wiem co, ja nie mogę tyranidów w swoim... wyobraź sobie że ci takie bydle po statku lata. Ortan przylećcie tutaj, 500 kilometrów, proszę teraz... no kurwa, czytałem annały rodowe, ej to mi wyjebał Tyranid na pół ściany... no nie, ja go nie mogę zajebać bo on skacze. Ja się nie boję Genokradów, ale jak on zaczął skakać mi się srać zachciało. Może jak zaśpiewam pieśń rodową to wyjdzie. Dalej wciąż dalej ku wód głębinie, Ortan zamoczy ci chuja w waginie.
Wszyscy: <śmiech>
Tetern: Kurwa nie wyszedł, boże-Imperatorze jak ja się telepię, jak on mi wypierdoli na plecy zaraz, kurwa osłaniajcie mnie, ogień zaporowy, osłaniajcie plecy ja pierdolę... Farias proszę pomó... LATA, LATA, O KURWA! ON TU BIEGA KURWA ZABIJ TO PROSZĘ! B... będę rzygał...
Ortan: <śmiech> O nie... zesram się.
Tetern: Ale zabijaliście kiedyś Konika Tyranidzkiego takiego byczego kurwa?
Farias: Raz się zdarzyło, zagazowaliśmy je.
Tetern: Zapierdolę bąka, zaczadzę chuja! Uwaga bomba. <pierdnięcie> kurwa, nie działa, nie moje serce, ale on mi się tam w środku schował kurwa... Nie ja będę rzygał zaraz, ja nie mogę... NO WYPIERDALAJ! Kurwa biega chyba, ja nie mogę jak on mi tam skacze no kurwa, no co ja mam zrobić chłopaki?
Farias: Dobra Ortan, lecimy po tego pajaca.
Tetern: NO I LATA KOLEJNY, NO JA PIER... znaczy ja mam takie wrażenie, on mi tam się do kokpitu wpie... <płaczośmiech> Jak to zajebię będę tak szczęśliwy, Siostrę Bitwy poobracam tak mocno że w srebrzystej toni Pani Jeziora, dostanie gola i będzie zadowolona. <śmiech> Nie wierzę. Jak on mi tam teraz przy sterach siedzi, a ja siedzę tutaj zamknięty, patrzę przez szczelinę drzwi... O NIE, LATA MI LATA TAM, O KURWA SWĘDZI MNIE WSZYSTKO. Niech on tam szczeźnie za tymi kablami, serwoczaszki niech go zjedzą, ja... nie, nie zeżre mi kolekcji wideo eldarskich, nie zrobi tego proszę... Ortan kochanie, przyjdź wyrucham cię, tylko zabij go kurwa proszę!
Ortan: <śmiech>
Farias: <śmiech>
Tetern: Taki dojebany, ja pierdolę, swędzi mnie całe ciało. No nie podejdę do tego Thunderhawka, przecież on mnie zje. Czekajcie bo mi serce stanęło...
Ortan: Zamknij ryj, bo ja nie mogę się śmiać, ten pancerz jest hermetyczny, zaraz się tu kurwa zesram ze śmiechu.
Tetern: Ale ja się boję strasznie, ja będę się dusił... NO WYJDŹ Z TEGO TRANSPORTOWCA TY KURWO, JA CI TAKIEGO LOW KICKA WYJEBIĘ W CZACHĘ ŻE ZOBACZYSZ. Wyjdź, wyjdź, proszę cię bo nie odlecę no kurwa, niech spali się za tymi kablami, turbiny zaraz włączę to go wywieje, no zdechnij, nie dotykaj moich zbiorów, no nie podejdę do tego statku, nie odlecę dzisiaj. Imperatorze, jak on na mnie skoczy przecież ja umrę... przecież ja umrę... Ja nie wiedziałem co mam zrobić, ja czytam Fariatonów i on spadł i skoczył i tak chrząknął, mówiłeś że to promieniowanie, przez to promieniowanie mi wyjebało Konika Tyranidzkiego na pół ściany, ja myślałem że ja się zesram, mokry rów mam, dupa mi się spociła...
Ortan: <śmiech> Zamknij ryj... Zamknij ryj...
Tetern: No nie no ale Ortan, no lećcie tu szybciej, no nie odlecę dzisiaj, ja nie mam innego transportu... Tyranidzi zdychają z głodu czy coś?
Ortan: Nie, będzie ci tam buszował.
Farias: Będzie tam się mnożył.
Tetern: O KURWA NIE, JA MAM ZAWAŁ, JA MAM ZAWAŁ, JA PIERDOLĘ TOŚ MI POWIEDZIAŁ, NO FARIAS NO TY SOBIE JAJA ROBISZ ZE MNIE?
Farias: Nie, akurat Koniki Tyranidzkie się rozmnażają przez pączkowanie.
Ortan: One są obojniakami, jeden osobnik może tysiące spłodzić.
Tetern: <vox wyłączony>

Grudzień '14[]

W grudniu M41.714, oddziałowi Cassiusa przyszło się spotkać z zakonem Angry Marines podczas misji przeciw orkom. Farias przyszedł wtedy do braci, powymieniać się historiami, pogadać co tam słychać itd. ale zamiast ciepłego przyjęcia dostał wpierdol za bujanie się ze smerfem. Później wytłumaczył że to wcale nie tak, że taki przydział dostał, a słowo przełożonego rzecz święta, ale bracia chcieli konkretnego dowodu, że nie zapomniał skąd pochodzi. Tak więc w ich obecności, nagrał on słynny Diss na Ortana i wysłał go swojemu dowódcy. To wystarczyło, żeby brat został oczyszczony z podejrzeń, ale zapłacił za to wysoką cenę. Po paru minutach Ortan pojawił się na miejscu i tak zdissował Fajasa, że ten nie był w stanie mu odpowiedzieć inaczej niż lamerskim rymem Ortan matole twój rząd obalą orkowie. Jednak tekst tak dobrze chwycił, że wkrótce kilkudziesięciu żółtych marines krzyczało go w zapętleniu.

I wtedy się zaczęło.

Inkwizytor George, który dowodził misją, stwierdził że to jest chamstwo, że nie ma takiego bicia i nakazał do Angry Marines na postrach strzelać po nogach. To oczywiście tylko ich rozjuszyło, jednak po 3 godzinach walki zostali pokonani, i to konkretnie, bo z kilkudziesięciu przeżyło jedynie 9. Byli to bracia: Farias, Ermirrand, Fredi, Antonino, Sandro, Xaahaar, a także Soro i Leorio - konfabulanci i zdrajcy, którzy po powrocie na McRage zostali ukarani śmiercią, której szczegółów sobie oszczędzimy. Również kapitan Neil przeżył, chociaż nie nacieszył się tym zbyt długo, przed spadnięciem z bicykla zdążył jednak ogłosić siebie i swoich towarzyszy Weteranami Grudnia '14 i nakazał im trzymać się razem jako elita III Kompanii do której ich przydzielił. Po czym zginął i umarł Wielki.

Po Wydarzeniach Grudniowych, Farias został wezwany na dywanik, gdzie Ortan i George mieli wyłożyć mu, że chuj ich obchodzi z jakiego zakonu jest, teraz służy w Straży Śmierci i to co odjebał prosi się o sąd polowy. Fajas oczywiście nie miał zamiaru tego słuchać i korzystając z okazji, sprzedał Ortanowi konkretną blachę w potylicę, po której smerf padł na ziemię - nasz bohater miał cichą nadzieję że martwy. Po czym wygarnął inkwizytorowi:

Dżordż ty pasożycie jebany w dupe pierdolona pizdo szmato ruchana w srake niedojebany łaku buraku obsrana dziwko brudasie niemyty pierdolona dziwko męska ssij mi chuja menelu zajebany w dupal pierdolony smietniku jebany co sie rucha za wino chuj ci w ucho zajebana skurwiała szmato pies cie jebał i morde lizał jesteś chorą na umyślność szmatą wyliżesz mi odbyt jebany pedofilu pierdolony obleśny szmaciarzu chuj ci w pięty dla zachęty i w dupe a żeby nie było luzu to taczke gruzu bo masz tak rozjebany odbyt jak betoniara umyj sie chuju bo kurwi od ciebie jak z orkowej chaty po obiedzie w samo południe jebany dziku jebany dałnie ssij pęto i pruj sofe geju zajebany wsadz se w dupsko 4 banany do cyrku sie kurwa nadajesz a nie kurwa do rapu pierdolona szmato jebana w plecy kurwo nie masz kolan popierdolony śpiewaku zajebany dałnie turećie pierdolony eldo kop robo na wolny jest lepszy niż ty kurwa w kawałku jebany kretynie zajebany

Farias dostał wilczy bilet do swojego zakonu i miał się więcej w Straży nie pokazywać. Nie żeby miał taki zamiar.

Służba w III Kompanii[]

Moim honorem jest wierność[]

Weterani Grudnia trafili do kompanii kapitana Ereno, który nie był aż taki zły jak na Angry Marine (dopóki go ktoś nie wkurwił oczywiście, ale to się tyczy nawet naszego bohatera o którym zaraz więcej). Sam Farias ciężko zniósł Wydarzenia Grudniowe, jednak Piwnicznik aka Piwniczanin stwierdził, że próbował mocno into terapia psioniczna, ale wygląda na to że jest to przypadek beznadziejny, więc konsyliarze dali mu jedynie dożywotnią receptę na lorazepam i energetyki. Długotrwałe branie tych specyfików w dawkach 10 do 100 razy więcej niż śmiertelnych dla zwykłego człowieka, spowodowało u niego jednak również częściowe wygaśnięcie wkurwu, dzięki czemu stał się najmniej agresywnym ale jednocześnie najbardziej ogarniętym z całej kompanii a pewnie i zakonu, został więc zaufanym człowiekiem kapitana. Razem z posadą głównego wazeliniarza, przyszły rówież profity w postaci przymykania oka na ekscesy i pozwalanie na misje poboczne. Oczywiście jedną z nich, a właściwie pierwszą, stało się odnalezienie jego pierwszej i jedynej miłości. Po tylu latach, niemal wszyscy byli skłonni uwierzyć, że Ida Meridie już dawno zginęła w imię Imperatora, a jej rozkładające się truchło cuchnie śmierdzi bardzo śmierdzi, ale nie Farias, o nie, choć minęła przeszło dekada, to nie stracił nadziei nawet na chwilę (cnoty również).

Pokutnik twardo xD

Może przypomnijmy jak wygląda Pokutnik, bo Soulstorm był dawno co

Odnalezienie jej nie trwało długo, była razem z jedną z misji swojego zakonu, jednak samo spotkanie dodało kolejną bliznę na psychice Boreale. Otóż siostra Ida została przykuta do Pokutnika. Za co, spytacie? Otóż za to, że po wieloletnim epizodzie spowiadania się, pokutowania i biczowania za nieczyste myśli względem Łysego z McRage, z czego 6 lat przesłużyła w Repentiach, uznano ją za przypadek beznadziejny (zbieg okoliczności? nie sondze) i stwierdzono, że przynajmniej powinna zginąć z honorem. "A dorzucisz żeby ta moja wybranka była yandere jak z chińskich bajek?" - tak oto klątwa Pelikańskiego Boga okazała się działać, a Brat Bitewny Farias Boreale zrozumiał, że należy się obawiać, czego się życzy, ponieważ może się to spełnić.

Pokutnik - samobieżny złom pospawany z najgorszych odpadów, któremu człowiek służy jako bateryjka, powiecie - i będziecie mieć rację. Jednak dla naszego bohatera nie zmieniało to nic. Uczcijmy więc jego oddanie 2 minutami i 34 sekundami słuchania tego oto kawałka. A teraz wracamy do rzeczywistości i tego, co nasz bohater z tym fantem zrobił. No więc jak można się spodziewać po zakonie z którego pochodził i pomimo wspomnianego dwa akapity wyżej ćpania i wygaśnięcia wkurwu, w tym momencie poszły mu wszystkie hamulce i nastąpiło psioniczne sprzężenie zwrotne, uwalniając moc nienawiści zgromadzoną w przeciągu kilkunastu miesięcy w jednej chwili. Boreale wyrwał drzwi okolicznej katedry i przy wsparciu swoich współbraci rozpierdolił nimi wszystkich obecnych pedofili kapłanów i siostry. Nareszcie nadszedł ten moment w jego życiu, kiedy pokazał że naprawdę ma jaja (poważnie, zauważcie że przez ponad 30 lat jego życia do tej pory, głównie dostawał w pizde). A co z siostrą Idą? Kiedy emocje z Boreale zeszły, okazało się, że stoi z nim twarzą w twarz. Umówmy się, było nie było, zmasakrował wszystkich jej towarzyszy, czy miłość klątwa Pelecaneusa była w stanie przezwyciężyć podstawowy ludzki odruch pragnienia zemsty za zajebanie całej twojej rodziny i przyjaciół? No cóż, tak trochę ale nie do końca - siostra Ida nie szukała zemsty na łysolu, a po prostu urżnęła sobie sama łeb przy użyciu piły tarczowej służącej za dłoń jej Pokutnika. Kolejna blizna tego dnia została dodana do psychiki Fariasa.

Po ujrzeniu tego co właśnie się stało, szczególnie że był świadom, że jest to tylko i wyłącznie jego wina, nasz bohater zaczął tłuc swoim łysym łbem w ścianę, chcąc zdechnąć i skończyć farsę za którą uważał swoje życie. Potrzeba było 8 braci, żeby go obezwładnić. A wtedy w załzawionych oczach, nasz antybohater ujrzał, jak Ida Meridie powstaje z martwych, jako Żywa Święta. Powiecie - z łaski Imperatora - ale mi się wydaje że z innego powodu, którego nie znam choć się domyślam. Co było dalej? O tym nie napomnę tym bardziej, i tak wszyscy wiedzą jak to się skończyło. Mogę zdradzić jedynie, że dni trwania tegoż incydentu nie da się policzyć na palcach obu rąk. W końcu jednak Farias, Ida, oraz bracia którzy stwierdzili że niegodni Borealowi stóp całować, byli zmuszeni powrócić do III Kompanii, a tam wkrótce miały nadejść wielkie zmiany.

Herezja Revixa[]

Fajas służył pod Kapitanem Ereno jeszcze kilka lat, w końcu awansując na sierżanta. Z kolei Żyjąca Święta Ida Meridie, choć oczywiście nie należała do zakonu, to stała się jego nieodłączną częścią. Ostatecznie jednak Ereno zdechł, podobno w bitwie ale to tylko zasłona dymna nie dawajcie jej wiary, tak naprawdę przećpany orkowym koksem od Fariasa walił on konia do posągu prymarchy Rachnusa Rageousa wykutego w 100% ze skrystalizowanego testosteronu, a następnie poślizgnął się na skórce od banana i wyrżnął głową w krawężnik ginąc na miejscu. Jego miejsce na stołku zajął skurwysyn nad skurwysynami, owca może nie czarna za to chora na wściekliznę bardziej niż ktokolwiek z braci, niejaki sierżant Revix. Dla Fariasa dzień dziecka się skończył, ponieważ nowy dowódca go nie znosił, zarówno przez jego charakter jak i fakt, że za Ereno otwarcie wypowiadał się przeciw niemu i odradzał jego wybór na kapitana. Revix próbował się nawet pozbyć Fariasa kilka razy, wysyłając go na samobójcze misje, jednak wtedy zawsze wchodziła Ida cała na biało i ratowała mu dupę. Tak mijały dni, miesiące, lata, aż w końcu Revix mimo niechęci żywionej do Boreale, dostrzegł jego talent wychodzący od brania leków a objawiający się największą ogarniętością ze wszystkich podkomendnych. Niepomny na to że nie jest on Techmarine powierzył mu więc niezwykle ważne i tajne zadanie, mianowicie zrobienie Addona. Czym owy Addon miał być? Pewnego rodzaju portalem, Farias sam nie wiedział do czego miał służyć, w końcu kończył podstawówkę a nie architekturę, tak samo nie wiedział jak go zrobić mimo że na planach miał to rozpisane krok po kroku. Zaczął więc ciąć w chuja, przesuwać terminy, za każdym razem mówiąc "no już zaraz kończę jeszcze kawałek został" i tak przez prawie rok, w rzeczywistości nic nie robiąc, aż w końcu Revix się wkurwił i dał mu deadline. Nie mając wyjścia, Farias w końcu musiał przysiąść i zacząć pracować, problem w tym że miał na to 24 godziny i nie było opcji że się wyrobi, wpadł więc na pomysł zrobienia samej oprawy bez wnętrza, byle wyglądało jako tako, działać nie musiało, może nie zauważy. I faktycznie, uradowany Revix nie skapnął się, że coś jest nie tak i postawił portal na środku głównego placu twierdzy-klasztoru, po czym ujawnił się przed setkami słuchaczy jako zdrajca heretyk, nawoływał do przyłączenia się do niego, aż w końcu odpalił portal chaosu... i nic się nie stało bo nie działał. Nastąpiła kompromitacja cwela, Fredi wpakował Revixowi pół magazynka między oczy, a następnie uwaga marines zwróciła się w kierunku samego autora portalu czyli Fariasa, który już czuł, że zaraz też go zajebią jako zdrajcę. Jednak nagle poszła w tłum teoria, że Farias dobrze wiedział o Herezji Revixa i celowo sabotował Addona, wychodząc z założenia że nikt by mu nie uwierzył co jest pięć, a tak heretyk sam się ujawnił. Ta grubymi nićmi szyta wyssana z dupy historyjka o dziwo przyjęła się, a Boreale został uznany za strategicznego masterminda. Będą wam opowiadać że został najmłodszym kapitanem w historii zakonu za zasługi i geniusz, chuja, został nim przez opierdalanie się.

Kapitan III Kompanii[]

4chanepic

Ida Meridie w swoim słynnym gockim outficie

Złote Stulecie[]

Pod rządami Fariasa dla III Kompanii nadeszło złote stulecie. Zakon Angry Marines znany jest z tego, że jego dowódcy tak naprawdę nie nadają się do dowodzenia, bo szare komórki przeżarte mają przez wkurwienie i polegać muszą w tym względzie np. na komisarzu Fucklawie czy inkwizytorze Badasiousie, jednak ten kapitan przez branie prochów był inny, może nadal srogo pierdolnięty, jednak na tyle normalny by dowodzić samodzielnie. Wszystko działało jak powinno, przez te przeszło 100 lat kompania zdążyła eksportować wpierdol do praktycznie każdego przeciwnika jakiego zna Imperium. Aż w końcu nadeszła wieść o tym, że ojczysta planeta Fariasa Boreale została potraktowana Exterminatusem, przez rozjebanie się Gabriela Angelosa na Inkwizycji. O ile ze starym miał na pieńku, no to jednak był jego starym tak? Poza tym razem z nim zginęła jego matka i brat Pietrek. W tym momencie wszystko się posypało, Ida Meridie na znak żałoby zaczęła nosić się na czarno, z kolei Fajas zaczął chlać i jako nowa głowa rodu Boreale (Indrick odpadał, nie nadawał się do bycia Ojcem Chrzestnym) przejął też rodzinny interes i kontakty, oprócz bycia kapitanem musiał więc też koordynować handel i przemyt towaru, co negatywnie odbiło się na jakości dowodzenia, a to i tak pod warunkiem że był trzeźwy. Kompania się zmieniła, jeszcze nie była to tragedia, ale dyscyplinę rozluźniono, a zdarzało się że bracia kapitana najebanego wozili w taczce po klasztorze.

Załamanie psychiczne[]

Prawdziwe kongo zaczęło się, gdy III Kompania Angry Marines miała wesprzeć Indricka Boreale podczas wojny w systemie Kaurava. Co prawda w końcu gdy Burza Spaczni odpuściła dotarli na miejsce, jednak było już zbyt późno... Trwało natarcie Krwawych Kruków na twierdzę Eldarów, a Weterani Grudnia desperacko przebijali się do siedziby Arcyprorokini, gdzie miał znajdować się Indrick. W końcu tam dotarli, jednak towarzysze pozostali przy wejściu, by bronić go i nie pozwolić Xenos na interwencję w walkę w budynku, a do obiektu Farias wszedł sam. Nie znalazł tam jednak brata, a jedynie jego pancerz... Indrick Boreale poległ i została z niego tylko zbroja... To doszczętnie druzgotało psychicznie naszego bohatera, który w tym momencie wyzwolił z siebie całą energię wkurwienia jaką dusił przez grubo ponad 100 lat (pamiętajcie że uczucia mają w sobie zamkniętą taką energię psioniczną że tworzą demony i bogów chaosu), zaszarżował więc na zaskoczoną Caerys z gołymi łapami i żadne jej zaklęcia nie były w stanie przebić tej tarczy nienawiści jaką wokół siebie wytworzył. Jednym potężnym ciosem miotnął nią o ścianę jak workiem ziemniaków, po czym chwycił stojące niedaleko krzesło i zaczął nim ją okładać, aż zmieniła się w mokrą plamę. Najpotężniejsza psionika nie była w stanie mu w tym przeszkodzić. Potem wybiegł z budynku i z nieludzkim krzykiem rzucił się w wir walki, nawet sami Angry Marines byli przerażeni tym widokiem, a morale Eldarów praktycznie upadło. Tego dnia bitwa została wygrana, jednak dla Krwawych Kruków był to koniec kampanii, pozbawieni dowódcy i z dotkliwymi stratami musieli zakończyć działania, ale nasz bohater już tego nie zobaczył, ponieważ po wymordowaniu wszystkich Xenos jakich tylko zdołał dopaść zamknął się w kajucie na okręcie i popadł w alkoholowo-narkotykowy ciąg, a obudził się dopiero znów na McRage.

Po względnym dojściu do siebie (względnym, bo nigdy już nie był taki sam jak wcześniej) w uznaniu za swoją spektakularną akcję z krzesłem, nasz bohater otrzymał od mistrza zakonu jego replikę w wersji energetycznej (SUPER KURWO PREZENT co ci będzie przypominał całe życie o śmierci brata) i powrócił do dowodzenia, ale wtedy zaczął się powolny upadek i degeneracja III Kompanii. Kapitan zamiast prowadzić kampanie wojenne zaczął organizować regularne imprezy i libacje w których brali udział bracia bitewni, cele klasztorne powoli zmieniały się w meliny, a Farias powrócił do zwyczajów jakie miał jeszcze przed zwerbowaniem, mianowicie rapowania, ulicznych zasad i slangu z Cyrene. Marines poszli za jego wzorem i wytworzyli w kompanii specyficzną kulturę, która odróżniała ją od całej reszty zakonu, dla którego stali się pośmiewiskiem. Boreale twierdził, że "ja piję żeby zapomnieć", jednak na propozycje czyszczenia pamięci od razu reagował agresją, stąd wyszła diagnoza, że o tym co było nie chciał zapomnieć nigdy, ale nie był w stanie zaakceptować teraźniejszości. W tej patowej sytuacji, naczelne dowództwo miało nie lada wyzwanie, obmyślając sposób, żeby wrócił do swoich zmysłów i przestał robić wszystkim niepowetowaną siarę, mimo to pozbycie się go od razu odrzucono jako rozwiązanie problemu, przez to że Ida Meridie była jego protektorką na real, więc skurwiel był nietykalny.

Patologia[]

Shit become real

Why do I hear boss music?

W końcu Inkwizytor Badasious uknuł iście szatańską intrygę, nie... dwie, właściwie trzy. Przede wszystkim należało stestować, czy da się go skłócić z Idą, jeśli tak - będzie można go usunąć bez rozlewu krwi i kosy z Eklezjarchią, jeśli nie - wtedy należy przejść do planu B. Był już menelem i ćpuńskim wrakiem, czyli do binga brakowało tylko niewierności. Nie wydawało się to trudne, wiadomo było, że pomimo bycia brzydkim łysym chujem, płeć piękna piszczała na jego widok (Farias i czytelnicy wiedzą z jakiego powodu: "mogę cię przekląć klątwą czadową, że będziesz jak górne 0.01% z wykresików blackpillowych", jednak pamiętajmy, że nikt inny nie miał pojęcia o klątwie pelikańskiego boga). Na McRage zaproszono więc jeden z zakonów Adepta Sororitas, oficjalnie jako pielgrzymów chcących oddać cześć Żyjącej Świętej. Nikt nie podejrzewał podstępu, tymczasem kilka sióstr podesłano na kwadrat III Kompanii, gdzie trwała kolejna libacja w rytm klasyków Cyrenejskiego rapu. Normalnie na taki widok, od razu poszłyby w ruch miotacze ognia i oskarżenia o heretycką niemoralność, ale po ujrzeniu nawijającego na fristajlu Fariasa, niepomne na swoje fanatyczne przekonania siostry od razu zaakceptowały sytuację, a po kilku głębszych (z tym też nie miały problemu) obskoczyły kapitana i zaczęły z nim flirtować. Aż nagle ze spotkania z wiernymi wróciła Ida i na całej sali zapadła martwa cisza, zszokowana tym co zobaczyła spuściła głowę i milczała, a wydawało się to trwać nieskończoność. Kapitanowi w tym momencie stanęły oba serca, bo wiedział co to oznacza, natura Yandere właśnie się objawiła... W końcu miecz świętej zapłonął piromańskim płomieniem i poszedł w ruch, głowy sióstr bitwy potoczyły się po posadzce, a wszystko stanęło w ogniu. Bracia rzucili się do gaszenia pożaru, podczas gdy Ida chwyciła próbującego uciekać Fariasa za nogę i zaciągnęła na jego kwadrat, wtedy po raz ostatni go widziano.

Pogłoski o śmierci kapitana zostały ukrócone tak szybko jak się pojawiły, święta przekazała, że po prostu nie chce się z nikim widzieć, ale prawda była zgoła inna, to ona go zamknęła i nie pozwalała mu nigdzie wychodzić. Po kilku dniach, gdy miał nadzieję, że już jej przeszło, nasz bohater odważył się poprosić ją o wypuszczenie, jednak zaniechał jej, kiedy nożem bojowym zamordowała dwa fotele, po czym przyłożyła mu go do gardła pytając czy już jej nie kocha, skoro chce ją opuścić. Areszt trwał długo i bez perspektyw na zakończenie, tak więc spiskowcy na najwyższych szczeblach przeszli do drugiej fazy swojej intrygi. Skoro ich więź jest tak silna, to należy ją uzdrowić i uporządkować, a może wtedy Fajas zyska jakiś cel w życiu i będzie w stanie iść z nim do przodu. W głębokiej tajemnicy, w czasie gdy Ida akurat była na zewnątrz (nie siedziała tam z nim 24/7 tylko zamykała go na klucz), do pokoju Fariasa wsunięto pod drzwiami kartkę z napisem "oświadcz się jej to ci wybaczy", ale nasz bohater z jakiegoś powodu nie chciał tego zrobić, może nie chciał do końca życia żyć z tą wariatką? Z jego burdelem w głowie wszystko było możliwe. Skoro nie udało się go do tego skłonić, należało go zmusić, tak więc podczas kolejnej nieobecności świętej, siłą wyważono drzwi i wysłany marine wszedł do środka.

"Nie ma czasu na wyjaśnienia, uciekaj!" Wykrzyczał do kulącego się w kącie kapitana.

"Coś ty zrobił? Nie mogę, moja pani mnie zabije za to nieposłuszeństwo."

Jak widać niewola czy raczej brak dragów nieźle siadły mu na beret, więc wybawiciel podszedł do niego i wsadził mu do mordy monumentalnego skręta. "Dupnij sobie lolka człowieku" Mocarz go rozkurwił i stracił przytomność, więc wbił mu jeszcze w dupę strzykawkę z anabolami i to go uzdrowiło, jak odzyskał przytomność (mocarz i sterydy to dobre połączenie) dostał potężnej siły, oboje marines wybiegli i zaczęli uciekać, jednak przy samym wyjściu z kwater kompanii, jakżeby inaczej, naprzeciwko nich stanęła Ona.

"O kurwa!" Krzyknęli wszyscy jednocześnie.

"Ja pierdolę! Spierdalaj! Uciekaj stąd!" Bracia zaczęli uciekać w przeciwległych kierunkach, więc Ida rzuciła się za zbiegłym Fariasem i pozwoliła drugiemu uciec. Just as planned. Po dogonieniu gnoja przycisnęła go mocno do piersi i uniosła się z nim wysoko ponad dachy twierdzy.

"Kochanie to nie tak, on mnie zmusił..."

"O nie misiu kolorowy, dzisiaj przegięła się pała goryczy, jesteś mój i tylko mój, lecimy tam gdzie pierwszy raz się poznaliśmy, a kiedy tam dolecimy, to poderżnę ci gardło, a potem sobie i już zawsze będziemy razem, zjednoczeni w Bogu-Imperatorze."

"To nie musi tak być, nic nie rozumiesz, ja naprawdę cię kocham i nigdy bym cię nie zdradził!"

"Tak? A tamte lafiryndy to co było? Już ci w nic nie wierzę gnoju szmaciarzu przebrzydły."

Farias nie miał wyjścia, wiedział że teraz już tylko jeden dowód lojalności mógł zmienić jej zdanie, wpadł więc w sidła zastawione przez inkwizytora i swojego mistrza. "Ido Meridie zostań moją żoną!"

Zaskoczona święta zamarła w bezruchu i po chwili na reset mózgu zaczęła się śmiać, płakać i ściskać Boreale jeszcze mocniej, oczywiście była to oznaka czułości, tylko że zapomniała jaką siłą dysponuje, więc połamała mu tym żebra, a po chwili oboje spadając (przez zamarła w bezruchu mam na myśli że przestała też machać skrzydłami) przebili dach i dwa piętra, aż wyrżnęli w zaparkowanego Rhinosa czym wgnietli mu dach. Ida zginęła na miejscu, Farias przeżył cudem i przez to, że zamortyzowała jego upadek. Chociaż zginęła to oczywiście przeżyła, bo była kurwa świętą i Bóg-Imperator ją zmartwychwstał, najwyraźniej nie chcąc, żeby tragikomiczna telenowela którą sobie oglądał w wolnym czasie skończyła się przedwcześnie.

Redemption Arc[]

To be continued

Charakter[]

Choć zaczynał jako spierdolinka z borderem obwiniająca cały świat za zło które go spotyka, w momencie gdy wdział pełną żółto-czerwoną zbroję Farias był już prawdziwym psycholem zwyrodnialcem nastawionym na niekontrolowaną destrukcję otoczenia i wrogów w zasięgu wzroku, a pisząc psycholem mam na myśli schizofrenikiem muszącym łykać Lorazepam żeby nie słyszeć głosów w głowie. Od śmierci Neila jego osobowość wzbogaciła się o ww. przypadłość, oraz flashbacki, których doświadcza najczęściej z Weteranów Grudnia '14. Należy też wspomnieć że jest casanovą któremu Borewicz może buty czyścić, choć oczywiście nadal znajduje się w swoim patologicznym związku z Żyjącą Świętą Idą Meridie którego zakończenie kosztowałoby go w najlepszym wypadku życie, jednak z troski o swoje zdrowie fizyczne i psychiczne unika pożycia jak może.

Mroczny sekret[]

Choć Farias oficjalnie tak jak reszta Angrymarines darzy nienawiścią i nienasyconą chęcią zniszczenia wszystko co związane z Japonią Starej Terry, to jednak skrywa mroczny sekret. Mianowicie w najgłębszych otchłaniach McRage znajduje się pusty Drednot Mk IV, przygotowany specjalnie dla niego, w jego sarkofagu zaś znajduje się święty graal mangozjebów, czyli Anime Do Fapania. Ci którzy zobaczą Kapitana schodzącego do swojej maszyny bądź nie daj Imperatorze podczas wykonywania rękoczynów odgórnodolnych znikają w niewyjaśnionych okolicznościach, nie chcą o tym rozmawiać bo mają spaczoną psychikę, popełniają samobójstwa, okradają domy, kradną korniszony, lub najgorsze czyli zaczynają słuchać kejpopu.

Broń[]

Krzesło energetyczne

Nolite timere, gdy masz krzesło!

Krzesło energetyczne - wykonane na podobieństwo tego którym w zemście zmasakrował arcyprorokini Caerys na Kauravie II

But energetyczny - Pierwszy i jedyny model buta energetycznego, często i gęsto używany przez Angrymarines

Bolter szturmowy wzór "Odpisz suko" - Wzór charakterystyczny dla zakonu. Posiada on aż 4 lufy.

Topór łańcuchowy - Służy do krojenia chleba, ale w ostateczności może służyć za broń.

Ciekawostki[]

  • Farias uważa że Watt Mard to jebany snitch.
    • Watt Mard uważa o sobie to samo.
    • Inkwizytor Badasious jest tego pewny.
  • Farias uważa że Cadianki dają dupy za granaty.
    • To prawda.
  • Farias kiedyś pociął jednej Matce Przełożonej mordę, bo chciał zrobić sobie puzzle.
    • Gdy złapała go Inkwizycja uciekł z pokoju bez klamek przez odpływ w kiblu.
  • Farias jest zdominowany przez swoją dominatrix.
    • Nie ciesz tak michy Roju, chodzi o inną dominatrix.
  • Farias nigdy nie przeczyta tej listy.
Advertisement