WH40K Fanon Wiki
Advertisement
Wh5

- Skoncentrować ogień na tym prawym! - Wykrzyknął Skylash chcąc zniszczyć pojazdy wroga pojedynczo.

Każda broń ciężka starała się uszkodzić pojazd wroga. Od tego zależało powodzenie całej akcji. A przecież zaczęło się to jedynie wsparciem mieszkańców planety.

Na leśnej planecie Martais słońce dopiero wstawało, z lekka jedynie oświetlając liście wyskokich drzew tworząc długie, jasne smugi padające na mokry mech. Patrol systemu obronego wyszedł z twierdzy wdychając pełnym płucem świeże powietrze unoszące się między potęgą brązowych pni. Rozmawiali o tym, co zrobią, gdy już wrócą do domu. O tym jak to ucałują żony i przytulą do piersi dzieci. Jeszcze dwadzieścia kroków, dziesięć, jednak nagle w odległości słychać głośne wrzaski niosiące się wśród gałęzi. Zdziwiony gwardzista podniósł brew i nie mógł wytrzymać, że tak blisko przecież do potężnej rosnącej stalą niczym świerk zasadzony w ogrodzie co krok fortecy, a teraz musi sprawdzić cóż się tam dzieje. Popatrzył na przyjaciela. W jego twarzy odczytał zawód równy swemu.

- Wróćmy do fortecy, to pewnie te szalone zwierzaki znów mają jakiś okres wrzasków... - Zaproponował, a że ciężko było odmówić drugi gwardzista kiwnął głową na znak pełnej zgody.

Teraz przyspieszyli kroku. Nagle jednak tuż za nimi dał się słyszeć mało wyraźny, ale głośny i powtarzany przez sporą ilość głosów, jakby ze spuchniętymi językami - "Waaagh!". Gwardzista ledwo obrócił głowę w stronę dźwięku, a jego przyjaciel ujżał kość potyliczną przebitą na wylot zardzewiałym toporem. "Dakka!-Dakka!" - dało się słyszeć, gdy drące spokój i charmonię działo zestrzeliło drugiego człowieka. Padł w już czerwoną ziemię.

Szarża orków była nie do odparcia. Stalowa forteca jakoby głaz stała nieuparcie, jednak kończyły się zapasy żywności, a orkowie całymi salwami potrafili czasem pozbawić życia kolejnego niewinnego. Wsparcie nie mogło przybyć ze wzgląd na natarcie nieczystch sił chaosu na jedną z planet. Gwardziści wznosili modły o pomoc do każdej świętości, jaką potrafili sobie przypomnieć.

Orkowie wyczuli strach w sercach wroga. Cieszyli się z pewnego zwycięstwa, kiegy nagle padł ich Herszt, a potem jego straż przyboczna, a potem otworzyła się shurikenowa burza ze strony lasu. Zdziwieni zielonoskórzy odwrócili się zagubieni w stronę strzałów. Już po chwili z lasu wyszły oddziały obrońców szturmowych w barwach Biel-Tan. Jeden z orków nagle stanął w płomieniach - to ognista pika eldarów doprowadziła go do samozapłonu. Jednak miast idąc w ślad współplemieńców i położyć się na ziemi, biegał okrótnie mówiąc jak poparzony, roznosząc płomień pomiędzy orków i podpalając las. Dało się słyszeć warkot mieczy łańcuchowych. Niektórzy przysięgliby, że podczas walki ujżeli Karandrasa tnącego killa-kana. Po niecałych trzech dniach siły zielonoskórych zostały ostatecznie rozgromione.

Gwardziści pragnęli wyjść na przeciw wybawicielom i paść na ziemię dziękując za ratunek. Z pewnością eldarów by to nie obraziło, jednak komisarz był innego zdania. Wyszedł w stronę obcych i zwąc ich godnymi śmierci xenos wypalił z pistoletu w stronę autarchy, którego jednak zasłonił obrońca. Nie zmieniło to faktu, że w tym momencie na jego ręce spłynęła krew eldara. Już po chwili widać było jastrzębia szybującego nad komisarzem. Nie potrzebabyło wiele, by śmiałek zginął. Już po sekundzie za plecami komisarza błysnęła włócznia. To Skylash pozbawił przeciwnika możliwości utrzymania się na podłożu. Przeciwnik runął, a czynu śmierci dopełnił jastrząb, który teraz zanurkował, by zakończyć żywot zabujcy dziobem. Jednak w obecnej sytuacji armia imperium stała się wrogiem. Jeden z fanatyków wyskoczył z karabinem laserowym i wzywając imperatora próbował zniszczyć wędrowca wojennego. Teraz już nie było złudzeń. Gwardia stała się wrogiem. Na oczyszczenie fortecy z wroga nie potrzebowano zbyt wiele nakładu pracy. Ci z zapendami wojownika mogli sprawdzić się w kategorii ponury mściciel, a reszta - uciekła.

Następny odcinek
Poprzedni odcinek
Advertisement