WH40K Fanon Wiki
Advertisement

Slaanesh swoim nastrojem przypominał Berserkera Khorna, który nawciągał się pobudzających prochów i popił to mocną kawą. Wrzał w swoim królestwie tak mocno, że część wychwalających go akurat kultystów eksplodowała od nadmiaru potężnych emocji swego bóstwa.

- NIE!! Byliśmy tak blisko! - wrzeszczał przez Osnowę, wywołując gdzieniegdzie prawdziwe huragany energii. Na szczęście obyło się bez drugiego Oka Grozy. - Gdyby nie ten przeklęty Adsrubael Vect i ten ludzki wojownik, moja armia podbiłaby całą galaktykę!... Argh!!

W pewnej chwili ujrzał w swej plugawej domenie dusze zniszczonych wojowników. Fulgrima i tego Eldara... Jak mu tam było... Saul! Tak. O ile Patriarcha ukorzył się przed Księciem Rozkoszy jak prawdziwy wojownik przed swym władcą, to Mroczny Eldar wyglądał bardziej jakby musiał zmienić zbroję.

- I oto powróciliście... - rzekło mroczne bóstwo.

- Panie, ja nie wiem, jak...

- Zamilcz! - przerwał Patriarsze Slaanesh. - Tobą, Fulgrimie, jeszcze się zajmę! A ty, Potępiony Eldarze... Co masz mi do powiedzenia?

- Błagam, moja wielka Pani! Jestem dla ciebie zbyt cenny! - powiedział przerażony swoim potencjalnym losem Saul. Mroczni Eldarzy czuli respekt wyłącznie do Slaaneth i Khaina. On nie był wyjątkiem.

- A czemuż to miałbyś nie skończyć jako mój posiłek, hm?

- Ponieważ ze wszystkich twoich sług, tylko ja znam drogi prowadzące na Pajęczy Trakt.

Slaanesha zaintrygowały słowa Mrocznego Eldara. Może i był tylko nędznym śmiertelnikiem, ale wiedział rzeczy, o których chyba wiedział jeszcze tylko jego wszechwiedzący brat.

- Mów dalej. - rozkazał Saulowi.

Tymczasem Fulgrim patrzył na to wszystko rozgoryczony. Zarówno tym, że jego bóg zwraca teraz większą uwagę na tego... tego obcego, jak i faktem, że pokonał go jakiś ludzki podrzutek. Ze wsparciem Arlekinów, ale jednak. Przysiągł, że kiedy spotka go ponownie, już nie nawali i zabije go w najbardziej okrutny sposób...


Garrett niesamowicie brzydził się tym, że musi nosić przy sobie czaszkę tego Mrocznego Eldara. Niby rozumiał zbieranie trofeów i w ogóle, ale ej - to przecież była spaczona część ciała obcego. Pewnie dostałby kulkę dwa razy. Albo nawet trzy: raz za zbieranie trofeów, raz za dosłowne ciało obce przy sobie i raz za spaczone ciało obce w ogóle na statku. Z drugiej strony, gdyby tę głowę jakoś... oskórować, pewnie wyszłaby z niej jakaś dystopijna ozdoba nad kominek.

Od razu zanotował sobie w głowie ten pomysł, po czym spojrzał na Adsrubaela Vecta, który stał przed nim jakby w oczekiwaniu, aż coś powie.

- Dzięki. Chyba. - powiedział wreszcie Harlan w kierunku Najwyższego Archonta. - To teraz zapytam: dlaczego nam pomogłeś?

- Chaos, a w szczególności Slaaneth, stanowi zbyt duże niebezpieczeństwo dla Pajęczego Traktu, by dzielić się na "obozy". Pomogłem wam, bo w przeciwnym razie wszyscy skończyliby na ołtarzach ofiarnych. Ale w innym wypadku, ty i twoja przyjaciółka wylądowalibyście w Commorragh. - odpowiedział beznamiętnym tonem Vect. Wskoczył na Podium Destrukcji i zasiadł na tronie, obok swojego haremu. - Poza tym, Saul, którego głowę teraz trzymasz, był moim wieloletnim rywalem. Może nawet większym niż ktokolwiek inny. Ale teraz jego ciało jest tylko zabawką dla moich Homonkulusów, a jego dusza - ledwie podwieczorkiem dla Slaaneth.

Po krótkim czasie Podium Destrukcji opuściło korytarz, a za nim podążyli wojownicy Kabały Czarnego Serca, pozostawiając Garretta, Aravyss i Arlekinów samych.

- Huh... Dobra... - Harlan odetchnął, po czym spojrzał na Eldarów. - To może mi ktoś w końcu pokazać tę cholerną drogę na zewnątrz?


Aragsen już od godziny pocieszał żonę swojego przyjaciela. Otrzymała ona bowiem wiadomość o swoim mężu oraz kondolencje. Od samego kapitana Gwiezdnych Ostrzy! To mogło oznaczać tylko jedno... Tymczasem Set postanowił pomóc sobie w bardzo valhallański sposób: topiąc smutki w szklance wódki. On w szklance, reszta - po kieliszku. Nie wytrzymaliby aż tyle.

- Jak mogło do tego dojść?... - spytała samą siebie Celeste, przecierając przeszklone oczy. Wzięła kieliszek ze stolika i wlała w siebie alkohol.

- Niezbadane są zamierzenia Imperatora, moja droga... - odpowiedział jej ponurym tonem Kirov, patrząc kontemplacyjnie na szklankę. I nagle coś sobie przypomniał. Chociaż nie, lepszym określeniem byłoby "doznał olśnienia". - A co jeśli się mylą?

Słowa Valhallańczyka sprawiły, że zarówno Eldar, jak i pani doktor spojrzeli na niego zdziwieni.

- O czym ty mówisz? - zapytała kobieta.

- Nie pamiętacie? Akcja z Nekronami dwadzieścia lat temu? Coś wam świta?

Nagle cała trójka usłyszała czyjeś ciężkie kroki stawiane w korytarzu. Spojrzeli w kierunku wejścia do prywatnego baru na statku... i ujrzeli kogoś, przez co Celeste i Set natychmiast się rozpromienili.

- Co jest, Set? Znów pijesz beze mnie? - zapytał nie kto inny jak Garrett i uśmiechnął się złośliwie. Lewa połowa jego twarzy była w bandażach ze względu na zadaną przez demonicznego Patriarchę ranę.

- Garrett! - krzyknęła szczęśliwie Celeste i rzuciła się mężowi na szyję. Po chwili oboje złączyli się w romantycznym pocałunku.

- I oto przybył nasz kapitan marnotrawny! - zaśmiał się Kirov, podchodząc i poklepując starego przyjaciela po plecach. - Gdzieś ty był? I co ci się stało?

- Hej, ludzie, spokojnie. Dajcie mu odetchnąć. - powiedział Aragsen. Po krótkiej chwili wszyscy usiedli przy barku.

- Dobra. To po kolei, co? - odezwał się Garrett, biorąc od Valhallańczyka szklankę wódki i pochłaniając jej zawartość w sekundę.

- I czemu czuć od ciebie Spacznią? - spostrzegł nagle Eldar.

- Po kolei! Ludzie! Spokojnie, na wszystko przyjdzie czas. Matko... A, właśnie, Aragsen, zobacz, kogo spotkałem.

Kapitan odwrócił się do wejścia i pomachał na kogoś. W tym momencie do środka weszła Eldarka o brązowych włosach i niebieskich oczach. Przyjacielowi Garretta opadła szczęka, tak samo jak jej.

- Aravyss?!

- Aragsen?!

- O, zgadłem, znacie się. - powiedział z uśmiechem Harlan.

- Czy się znamy? To mój brat! - powiedziała Aravyss, po czym spojrzała na swojego - jak powiedziała - brata. - Co tutaj robisz? I co to za strój?

Eldarzy zaczęli rozmawiać, a raczej kłócić się o wszystko, co widocznie zdarzyło się między nimi.

- Wygląda na to, że między naszymi dwoma xenos są zgrzyty... - zauważył cicho Kirov.

- Ale to nie nasz biznes. - dodał Garrett, po czym on, Celeste i Set zgodnie przytaknęli i napili się wódki.

Koniec

Advertisement